Moim zdaniem pomysł z wyborami przeprowadzanymi przez wąskie grono wybranych, na podstawie nie wiadomo jakich kryteriów, (znaczy, wiadomo - kto pierwszy, ten lepszy) przedstawicieli, jest kompletnie nietrafiony. W momencie, w którym nie widać zewnętrznych oznak pracy tak wybranego samorządu, głosy o jego zbyteczności nasilają się do rozmiarów wręcz niebotycznych, a pytania w stylu: "Czemu mam dawać 1,5 PLN na samorząd, skoro ten i tak nic nie robi?" stają się nieodłącznym tematem każdej klasowej dyskusji na temat naszego samorządu. Zaś gdyby wybory były powszechne, poziom identyfikacji szkolnej społeczności z samorządem byłby na pewno wyższy, a zakładając przeprowadzenie takowych na 15 minutach jakiejś lekcji, wdzięczność dla samorządu szkolnego na pewno by wzrosła. Co do zarzutu, jaki ostatnio usłyszałem podczas rozmowy werbalnej na powyższy temat, a który w założeniu swym miał brzmienie: "gdyby wybory powszechne były przeprowadzane, nie decydowałyby cechy kandydata predestynujące go do pełnienia funkcji przewodniczącego, a tylko jego popularność", to wybory powszechne, w tym wypadku ogólnoszkolne, nie uniemożliwiają wprowadzenia swego rodzaju cenzusu, w tym konkretnym wypadku objawiającego się przymusem uzyskania aprobaty dla konkretnej kandydatury ze strony Dyrekcji oraz Grona Pedagogicznego, co w efekcie uniemożliwiłoby start do samorządu (szczególnie na funkcję przewodniczącego) osoby do tego nie nadające się. A na dodatek, samorząd, w którym pośredni, ale wcale nie mały (zwłaszcza przy wprowadzeniu limitu kandydatów na przewodniczącego, np. na poziomie 3 osób - od ich aprobaty zależałoby na kogo mieliby możliwość glosować uczniowie), udział w wyborach mieliby nauczyciele (poprzez zatwierdzanie kandydatur), musiałby siłą rzeczy cieszyć się większym z ich strony poparciem (wyrażonym chociażby zmniejszonym oporem wobec zwalniania z lekcji uczniów biorących udział w aktualnym zebraniu samorządu). Demokratyzacja systemu szkolnych wyborów samorządu szkolnego doprowadziłaby w efekcie do usprawnienia jego pracy, jak i zmniejszenia krytyki ze strony uczniów. Należałoby się nad tym pomysłem zastanowić.
Offline
hmm no myślęże akurat posługiwanie się przez klasy przedstawicielami nie jest takie złe, Złe jest to, że ,jak powiedziałeś, aby byc w samorządzie wystarczy się pospieszyć. W efekcie przedstawiciele to zazwyczaj grupka kolegów, którzy chcą pouciekac z kilku lekcji i tyle. Zaowocowało to wyborem pierwszego przewodniczącego. Na szczęście teraz na tym "stanowisku" zasiada ktoś bardziej odpowiedni.
Offline